Ze względu na niezwykły mikroklimat oraz aurę, która ją otacza. Gdzieś w oddali migoczą światła słynnej Madery, ale Porto Santo świeci własnym blaskiem. Nie przez przypadek nazywana jest „Złotą wyspą”, lśniąca pozłota niekończących się plaż to cudotwórczy leczniczy piasek zmieszany z sercem natury – koralowcami.
„Porto Santo” znaczy tyle, co „Święty Port”, ale tych „świętości” jest tu więcej. Przede wszystkim można tu znaleźć święty spokój. Ten tajemniczy, nieuchwytny stan, którego wszyscy pragniemy.
Pooddychać niczym nieskażonym powietrzem, wpleść we włosy słony wiatr, pierwszą kawę wypić, patrząc na spienione fale oceanu.
Na Porto Santo nie zwiedzisz słynnych muzeów, nie zaliczysz stu atrakcji z check listy „must see”, nie pobiegniesz szlakiem przewodnikowych wycieczek.
To nie takie miejsce.
Na Porto Santo przypomnisz organizmowi, czym jest naturalny, pełny, oddech, zachłyśniesz się słonecznym witaminowym haustem, zwolnisz, wyciszysz się, skupisz na sobie, wrócisz do siebie…
Porto Santo zamieszkiwał kiedyś legendarny Krzysztof Kolumb.
Tak, ten, który odkrył Amerykę.
On wciąż odkrywał nowe lądy.
Być może, śladem wielkiego podróżnika i Tobie uda się na Porto Santo odkryć zupełnie nieznany ląd.
Samego siebie.